Call of Duty: Modern Warfare 3 przejdzie do historii elektronicznej rozrywki, choć zapewne nie tak jak chcieliby tego twórcy tej odsłony legendarnej serii. Miała być porywająca kontynuacja zrestartowanej historii i potężny zastrzyk nowej energii w trybach wieloosobowych, a jest coś zgoła innego. Co poszło nie tak i dlaczego? O tym w naszej recenzji.
Call of Duty to absolutnie potężna marka. Nie dość bowiem, że co roku przyciąga przed ekrany monitorów i telewizorów miliony graczy, to jeszcze dwóch największych producentów konsol – Microsoft i Sony niemal się o niego pobiło (słynna sprawa przejęcia Activision przez giganta z Redmond). Historia Call of Duty nie jest jednak pasmem nieustających sukcesów. W ciągu 20-stu ostatnich lat, bo tyle właśnie liczy sobie ta seria, zdarzały się jej wzloty i upadki. Z ostatniego „dołka” wyciągnął ją powrót do Modern Warfare, chyba najsłynniejszej opowieści w tego cyklu.
O ile jednak pomysł zrestartowania tej podserii i dostosowania jej do obecnych realiów w 2019 roku okazał się strzałem w dziesiątkę, o tyle już jego zeszłoroczna kontynuacja nieco zawiodła. Nowe Call of Duty: Modern Warfare 3 miało przywrócić tej strzelance dawny blask. Czy przywróciło? Nie za bardzo. Dość powiedzieć, że tytuł ten zbiera baty od graczy. Nie milkną też kontrowersje związane z doniesieniami o jedynie półtorarocznym procesie produkcji i tym, że gra początkowo miała być jedynie rozszerzeniem DLC do Modern Warfare 2. Sami przyznacie – jak na świętowanie 20-lecia serii niezbyt fortunnie to wyszło.
Fabuła w Call of Duty: Modern Warfare 3
No ale skoro dostaliśmy już pełnoprawną odsłonę serii, to chciałoby się zobaczyć w niej naprawdę świetnie pomyślaną kampanie dla jednego gracza, z zapadającymi w pamięć, superwidowiskowymi akcjami niczym z najlepszych filmów sensacyjnych. Do tego przecież przyzwyczaiło nas Call of Duty. No może nie wszystkie części, ale Modern Warfare na pewno. I tu czeka nas pierwszy spory zawód – hollywoodzkiego rozmachu jest tu bowiem jak na lekarstwo.
Mówcie co chcecie, ale akurat oskryptowane, liniowe do bólu misje miały w tej serii swój urok – zapewniały świetny klimat i mocno podbijały emocje. Ktoś tam na górze uznał jednak, że lepiej będzie wprowadzić do zabawy „otwarte misje bojowe” na podobieństwo tych z Call of Duty Warzone. Wiecie – sporej wielkości mapa, z grubsza wyznaczone na niej cele, które w trakcie misji się zmieniają, skrzynie z nowymi rodzajami broni i totalna swoboda podejścia rozegrania całej akcji. Na pierwszy rzut oka nie brzmi to źle, ale wierzcie – w takiej zabawie nie ma za bardzo miejsca na filmowe, widowiskowe akcje.
Żeby jednak nie było – kilka misji z 14-stu tutaj dostępnych poprowadzonych jest „po staremu”, co pozwala na kilka „achów i ochów”, ale w ogólnym rozrachunku jest tu tego stanowczo za mało. Co gorsza, napisana na nowo opowieść o arcywrogu kapitana Price’a i Grupy Uderzeniowej 141 – Władimirze Makarowie jest tak płytka i przewidywalna, że właściwie jedynym zaskoczeniem jest tożsamość więźnia 627 z pierwszej misji, którą zresztą niemal żywcem wyciągnięto starego Call of Duty: Modern Warfare 3. I tak, zgadza się słynny Gułag powraca.
A jeśli tak to już się pewnie domyślacie, że „trójka” na nowo opowiada historię ze starej „dwójki”. Oznacza to też powrót słynnej i niezwykle kontrowersyjnej misji „No Russian”, która teraz potężnie może Was zaskoczyć. Ale bynajmniej nie swoją drastycznością i dramatycznym przebiegiem, a długością samej rozgrywki. Powiedzmy sobie szczerze – to nie misja, a bardziej interaktywny przerywnik filmowy. Cały nasz wkład w przebieg wydarzeń sprawdzony tu został bowiem do kilku naciśnięć klawiszy.
W pozostałych misjach też nie wygląda to zbyt różowo. Bo choć starano się urozmaicić nam rozgrywkę do typowego strzelania, dorzucając momenty skradankowe i kilka mini-gierek (między innymi w rozbrajanie bomby i wyszukiwanie konkretnej osoby w nagraniach monitoringu) to jednak zrobiono to dość nieudolnie. Raz, że Call of Duty nie został stworzony pod skradanki, a więc całe te fragmenty wyglądają trochę jak drewno. Dwa – że przez nieumiejętne dozowanie napięcia, fenomenalna atmosfera brania udziału w napakowanej adrenaliną przygodzie, potrafi wyparować w kilka sekund.
Jedyne co jeszcze jakoś ratuje kampanię dla pojedynczego gracza w Call of Duty: Modern Warfare 3, to starzy znajomi (Ghost i Price nadal rządzą) i fakt, że wciąż świetnie się tu strzela. Trudno zachwycać się zaś oprawą graficzną, bo ta jest tutaj bardzo nierówna – niektóre misje prezentują się świetnie, a inne – słabo. Ot taki wizualny miszmasz – od zachwytów po kręcenie nosem w kilka minut.
Tryb multi-player w Call of Duty: Modern Warfare 3
Na szczęście detali oprawy graficznej nikt w trybach sieciowych nie będzie roztrząsał. Tu jak zwykle przede wszystkim liczy się płynność rozgrywki, a nie wizualne wodotryski. Liczą się też dostępne tryby zabawy i mapy, na których rozgrywać się będą sieciowe zmagania. Powiecie pewnie – zasady dobrej sieciowej strzelanki są proste, tu nie da się niczego spieprzyć. My też tak myśleliśmy, szczególnie, że przecież za marką Call of Duty stoi 20-letnie doświadczenie.
Niestety, tu też wychodzi pośpiech twórcy, którzy starając się dotrzymać dość wyśrubowanych terminów, w kilku miejscach poszli na skróty. Widać to choćby w zaoferowanych nam lokacjach. Niby Call of Duty: Modern Warfare 3 miał być swoim ukłonem w stronę fanów dostarczając im jedną z największych kolekcji miejscówek w historii serii obejmującą zarówno nowe jak stare, dobrze znane i lubiane mapy. Brzmi świetnie, prawda? Szkoda tylko, że jak na razie otrzymaliśmy jedynie 16 zremasterowanych map z Modern Warfare 2 z 2009 roku. Poprawiono w nich grafikę, co i owo dodano, ale w ogólnym rozrachunku trudno uznać je za coś więcej niż tylko bazowanie na nostalgii graczy.
Wśród trybów gry też nie widać szczególnie rewolucyjnych zmian. Znów mamy świetny DM Drużynowy, fenomenalną Wojnę czy Inwazję, ale faktycznych nowości jest tu jak na lekarstwo. Owszem, dostaliśmy nowy tryb Ustawka (Cutthroat), w którym naprzeciw siebie stają nie dwie, a aż trzy drużyny po 3 graczy każda, ale pozostanie on raczej ciekawostką poza głównym kanonem trybów gry. Nie zrozumcie mnie źle, gra się w nieco całkiem fajnie, tyle, że zabawa jest tu krótka (nawet uwzględniając możliwość „podnoszenia” rannych towarzyszy), a miejscówki nie powalają złożonością.
Za to pochwalić można Wojnę ze zmieniającymi się celami, Inwazję, w której prócz graczy pojawiają się boty oraz Wojnę naziemną z pojazdami i przejmowaniem punktów. Tryby te dostarczają bowiem chyba największych CoD-owych emocji, nawet jeśli toczą się na wycinku mapy z Warzone.
Co ciekawe, zmiany pojawiały się też w samej rozgrywce. Prócz odczuwalnie zwiększonego tempa starć sieciowych oraz nowości w postaci postawy taktycznej (będącej czymś pośrednim między precyzyjnym celowaniem, a strzelaniem z biodra) osoby nie grające maniakalnie w wieloosobowe Call of Duty większości z tych poprawek i ulepszeń mogą po prostu nie zauważyć. No bo czy na przykład zwrócilibyście uwagę na brak chmury dymu z lufy broni po strzale, na którą narzekano w Modern Warfare 2? Albo czy dostrzeglibyście tak z marszu, że nagle macie możliwość przerwania animacji wślizgu bądź przeładowania broni? Takie rzeczy wydają się niemal naturalne, a jednak trzeba było je w tej części przywrócić.
Niestety, nie wszystkie takie z pozoru drobne zmiany zostały w Call of Duty: Modern Warfare 3 dobrze przemyślane. Poprzez majstrowanie przy TTK (Time to Kill), czyli czasie potrzebnym do zabicia przeciwnika z broni, można odnieść wrażenie, że popsuto nieco balans rozgrywki – czasem wydaje się, że przeciwnik to gąbka na pociski, a czasem potrafi on paść po 3 strzałach. Otwarte pozostaje pytanie czy to wyłącznie wina niespójnego systemu TTK czy może problem leży gdzie indzie – w detekcji trafień czy też występujących czasem niewielkich lagach.
Bronie w Call of Duty: Modern Warfare III
To czym postrzelamy w Call of Duty: Modern Warfare 3? Nie da się zaprzeczyć – arsenał „trójki” jest naprawdę imponujący. Do znanych i lubianych broni z Modern Warfare II dorzucono tu bowiem sporo nowości. Nie jest jednak zbyt łatwo przedrzeć się przez nie wszystko, bo zmienione menu jest tak nieintuicyjne jak to tylko możliwe. Chcecie stworzyć swoje własne zestawy wyposażenia? No to będziecie musieli przedrzeć się przez kilka ekranów bacznie uważając co naciskacie. Ot, mało miejsca – zbyt dużo serwowanych nam jednocześnie informacji.
Nie powiem, sam kilka minut zachodziłem w głowę jak przełączyć się na domyślne zestawy uzbrojenia. Może gdybym nie robił tego podczas trwającego meczu poszłoby mi sprawniej, ale… nie oszukujmy się – wielu graczy, podobnie jak ja, będzie chciało od razu przejść do gry narażając się na identyczne problemy.
By zminimalizować ewentualne kłopoty z nieczytelnym interfejsem najlepiej poświęcić chwilę na jego poznanie. Raz, że przez dość agresywne promowanie przepustki bojowej można nieco pogubić się w oferowanych tu opcjach, a dwa – że spersonalizowanie własnego operatora potrafi mieć teraz niebagatelne znaczenie podczas rozgrywki.
I nie chodzi tu tylko o ulepszenia rusznikarza, który do „rozwiniętych” broni pozwala wprowadzić własne poprawki w postaci alternatywnych elementów, ale też cały nowy system atutów opartych o faktyczne wyposażenie. Mogą to być rękawiczki, buty, kamizelki czy jakiś dodatkowy sprzęt – i każdy z nich daje nam tutaj co innego. Pewnym problemem, przynajmniej jak na razie, może jednak okazać się nowy system odblokowywania nowych rodzajów broni i wyposażenia. W Call of Duty: Modern Warfare III opiera się on bowiem na szeregu wyzwań dziennych, które trzeba wykonać. I tu niestety znów wychodzi pośpiech przy tworzeniu gry, bo już kilkukrotnie w tych wyzwaniach zdarzyły się absurdy pokroju „użyj Semtexu by odblokować Semtex”.
Tryb zombie w Call of Duty: Modern Warfare 3
Jedną z szumnie zapowiadanych nowości najnowszej odsłony Call of Duty był tryb Zombie, który dotąd nie pojawiał się w podserii Modern Warfare. Tym razem jednak twórcy postanowili pójść na całość i zręcznie wpleść walkę z umarlakami do opowiadanej tu historii. A przynajmniej tak mogło się wydać po pierwszym, całkiem niezłym zresztą, zwiastunie tego trybu. Niestety jak zwykle wielkie obietnice zweryfikowała rzeczywistość. Bo choć owszem, ten tryb jest zupełnie inny niż to z czym dotychczas mieliśmy do czynienia, ale szczerze, to za bardzo nie wiem do kogo jest on kierowany.
Tym razem nie mamy bowiem zamkniętych lokacji, w których wykonujemy jakieś cele broniąc naszych pozycji do odblokowania się dalszego przejścia. Zamiast tego zaserwowano nam tutaj „otwarty świat”, który doi złudzenia przypomina rozgrywkę w Call of Duty Warzone. Mamy więc olbrzymią mapę po brzegi wypełnioną kontraktami i innymi aktywnościami. Mamy całą masę najróżniejszych śmieci, które możemy tu zbierać, a później sprzedawać kupując za to broń i wyposażenie. Mamy skrzynki z bronią, w tym i te losowe. Mamy wreszcie inne 3-osobnowe oddziały graczy, które zazwyczaj nie wchodzą sobie w drogę (choć mogą sobie też pomagać) oraz punkty eksfiltracji, z których możemy się bezpiecznie ewakuować ze zdobycznym łupem.
Jak się w to gra w tryb zombie w Call of Duty: Modern Warfare 3? Całkiem spoko. Nie jest to może coś co porwie miliony graczy, ale z dobrą ekipą potrafi nawet sprawić sporo frajdy. Szczególnie, że kontrakty są tu dość zróżnicowane, a cały tryb posiada jakąś tam fabułkę, której odblokowanie wymaga jednak wykonania szeregu czasem naprawdę idiotycznych misji pokroju „przejedź 30 zombiaków pojazdem” albo „otwórz 25 skrzynek”. Niestety, na dłuższą metę nie rokuje temu trybowi wielkiego sukcesu. Po prostu w całej tej „wesołej” rozwałce w otwartym świecie zabrakło chyba rzeczy najważniejszej – klaustrofobicznego klimatu i poczucia stałego zagrożenia.
Przyszłość serii Call of Duty
Call of Duty: Modern Warfare 3 i co dalej – podumajmy nad przyszłością serii. Seria Call of Duty od dawna kojarzy się tasiemcem obliczonym przede wszystkim na zysk. Stąd cała masa kontrowersyjnych skórek dla operatorów pokroju Snoop Dogga czy Nicki Minaj, a także dość osobliwe sezony takie jak choćby ostatni, z bohaterami komiksu Spawn. Może niektórych to pociąga, ale z pewnością część graczy z radością przywitałaby faktyczny powrót do korzeni, gdzie podczas sieciowego starcia mijają nas prawdziwie kozaccy operatorzy, zaprawieni w bojach wojacy, a nie „płonące drzewa” albo Homelanderzy.
Niestety, tego w Call of Duty: Modern Warfare 3 nie macie co oczekiwać. To chyba najbezpieczniejsza odsłona z wszystkich do tej pory wydanych. Nie najgorsza, bo bywały i gorsze, ale z pewnością daleko jej do jakichś innowacji. Tu faktycznie czuć, że ten tytuł powstawał na początku jako DLC. I gdyby jeszcze tak zostało, z adekwatną do tego ceną, to pewnie nikt robiłby teraz wielkiej awantury, że zawartości jest za mało, zmiany są niewielkie, a sama kampania to popłuczyny dawnych CoDów. No ale stało się inaczej. Ciekawe czy ta niezbyt udana premiera czegoś graczy w końcu nauczy. A może tak naprawdę chcemy w kółko dostawać to samo?
Czy warto kupić Call of Duty: Modern Warfare 3?
Jeżeli chcecie zagrać po raz pierwszy w Call of Duty, to Modern Waefare 3 to świetny wybór. Fani serii oczekujący od gry wielu nowości będą raczej niezadowoleni.
Zalety gry Call of Duty: Modern Warfare 3
- powrót kapitana Price’a i innych członków oddziału Task Force 141
- nieco inaczej opowiedziana historia ikonicznego złoczyńcy – Władimira Makarowa
- niezłe przerywniki filmowe
- nadal świetne strzelanie
- ciekawie przeprojektowany system atutów
- imponująca ilość broni i rozbudowany rusznikarz
- zwiększona dynamika starć sieciowych i spora liczba poprawek zwiększających frajdę z rozgrywki
- świetny tryb Wojna i całkiem ciekawa nowość – Ustawka, czyli 3 na 3 na 3 graczy
- debiutujący w podserii Modern Warfare tryb Zombie jako ciekawostka
Wady gry Call of Duty: Modern Warfare 3
- krótka i słaba kampania dla pojedynczego gracza, której koniec jest bardzo niesatysfakcjonujący
- otwarte misje bojowe to w opowiadanej historii duże nieporozumienie
- totalnie nieintuicyjne menu główne
- recykling map z Call of Duty: Modern Warfare 2 w multiplayerze
- większość z poprawek i ulepszeń zauważą wyłącznie najwierniejsi fani serii
- problemy z balansem rozgrywki
- oparty o DMZ z Call of Duty: Warzone tryb Zombie szybko potrafi znudzić
- trochę nazbyt natarczywa monetyzacja
- kolosalna wielkość zajętej przez grę przestrzeni dyskowej (grubo ponad 200 GB)
- spora ilość najróżniejszych błędów i miejscami spadająca kłopoty z płynnością