Czy warto zagrać w Skull and Bones? – recenzja

Skull and Bones recenzja gry

Czy jest w ogóle ktoś kto nie słyszał o Skull and Bones? O tej pirackiej przygodzie dla wielu graczy po raz pierwszy mówiono przecież w 2017 roku i od tego czasu projekt ten to pojawiał się, to znowu znikał, by za jakiś czas powrócić odmieniony. Koniec końców z pierwotnego pomysłu chyba niewiele tu pozostało. Niestety, po tylu latach produkcji, w 2024 roku, ta piracka gra-usługa średnio jest w stanie się obronić.

Chyba każdy zgodzi się z tym, że Assassin’s Creed IV: Black Flag to była świetna gra. Może i marny Assassyn, ale sama gra naprawdę zacna. No bo ile jest tytułów traktujących o życiu pirata? A tam mieliśmy wszystko – wielkie bitwy morskie, abordaże, legendarnych piratów, eksploracje wielkiego otwartego świata, połowy wielorybów, a nawet nurkowanie w poszukiwaniu zatopionych skarbów. Tak, ponad dekadę temu, to było naprawdę coś!

Darmowa wersja demonstracyjna gry Skull and Bones

Skull and Bones recenzja gry

I chyba trochę też dlatego każdy kto kocha pirackie klimaty liczył po cichu na powtórkę z rozrywki, tyle że dostosowaną do obecnych, next-genowych standardów – odpowiednio ulepszoną, ze świetną grafiką i dźwiękiem oraz możliwościami jakich wcześniej nie było. Czy to właśnie dostaliśmy? No cóż, pomarzyć zawsze można.

Skull and Bones – co to za gra?

Gra Skull and Bones

Skull and Bones to kooperacyjne RPG akcji z otwartym światem rozgrywające się w czasach Złotej Ery Piractwa, na pięknych, ale i niebezpiecznych wodach Oceanu Indyjskiego. Gracz wciela się w dowódce statku pirackiego i nim steruje przejmując przy tym statki innych osób. Jak to zwykle w takich produkcjach bywa, mamy tu typowe „od zera do bohatera” – zaczynamy jako zwykły marynarz, który wychodzi cało z wielkiej bitwy morskiej, a kończymy (o ile w ogóle można w tej grze mówić o jakimkolwiek końcu zabawy) jak piracki Magnat – postrach mórz i oceanów.

Skull and Bones gameplay

Oczywiście po drodze do niesławy, bo tak nazywają się tutaj kolejne poziomy pirackiego doświadczenia, czeka nas sporo przygód – od zatapiania statków handlowych, poprzez starcia z rozbójnikami, aż po plądrowanie faktorii, przemycanie towarów czy nawet posyłania na dno innych kapitanów. I tak, Skull and Bones to gra z mocnym naciskiem na rozgrywkę sieciową, w której elementy gracz kontra środowisko przeplatają się z wydarzeniami i misjami gracz kontra gracz. Co więcej, jest to też kolejna gra-usługa, której następne sezony mają rozbudowywać rozgrywkę o nowe mechaniki, nowych, potężniejszych wrogów, nowe typy okrętów i masę opcji związanych z własnym pirackim imperium. Dotąd brzmi to nawet dobrze, nie uważacie?

Fabuła w grze Skull and Bones

Fabuła? Jaka fabuła? Pierwszy zgrzyt czeka tu nas już na samym starcie. Niby Skull and Bones zaczyna się od wysokiego C – widowiskowym starciem okrętów, ale chwilę potem, gdy lądujemy jako rozbitek, na pokładzie naszej pierwszej, niewielkiej łodzi, zaczyna zawiewać nudą. Powiedzmy sobie szczerze – ktoś tu wyraźnie się nie postarał, bo początek rozgrywki będący tu czymś w rodzaju samouczka, przez swoją absolutną nijakość, potrafi skutecznie odrzucić od dalszej zabawy. Szczególnie, że nie ma tu właściwie nic co pchałoby nas do przodu.

Myślicie, że dalej jest lepiej? No jeśli uda nam się już odpłynąć z miejsca katastrofy do pierwszej pirackiej kryjówki, gdzie poznajemy samozwańczego króla piratów – Johna Scurlocka, początkowo wydaje się, że historia nabiera wiatru w żagle. Dochodzą intrygi, podsycanie konfliktów, zdrady i walka z francuską kompania handlową. Niestety, wszystko to ogranicza się w zasadzie do opisu misji i niewielkiego wprowadzenia w postaci rozmowy z naszymi z naszymi zleceniodawcami.

Fabuła Skull and Bones

Zero tła, zero emocji, zero śledzenia wątków z wypiekami na twarzy. Dość powiedzieć, że gdy na jednej z misji, na którą zostałem wysłany przywitał mnie napis „zdrada” nawet nie pokwapiłem się, żeby go przeczytać i po prostu skasowałem wrogą flotylle. Dopiero później dowiedziałem się z rozmowy z Johnem Scurlockiem, że właśnie wyeliminowałem jedną z ważniejszych postaci dla opowiadanej fabuły. Taki to poziom zaangażowania oferuje fabuła Skull and Bones.

Historia Skull and Bones

Żeby jednak nie było, że potraktowałem fabułę tego tytułu trochę zbyt surowo – miewa ona także swoje lepsze momenty, choć dojście do nich wymaga to nieco więcej czasu. Ogólnie w Skull and Bones mamy tak jakby dwa główne wątki – wspomnianego już wcześniej kapitana Johna Spurlocka oraz admirał Rahmy. Ta druga skrywa znacznie fajniejsza historię. Problem w tym, że jej kwatera mieści się po drugiej stronie Oceanu Indyjskiego, gdzie pływają już mocno dopasione, ciężko uzbrojone okręty. Nie jest to więc wycieczka dla pirackich żółtodziobów.

Gra Skull and Bones

Na szczęście, żeby zasmakować ciekawszych historii nie trzeba zapuszczać się aż tak daleko (choć zmiana i dopasowanie statku poziomem jest wymagana). Także pośród misji pobocznych zdarzają się miłe kwiatuszki. Mamy tu więc na przykład walkę z morskim potworem, który terroryzuje przepływające statki czy tajemnice, pojawiającego się jedynie w nocy statku-widmo. Obie aktywności należą tu do tzw. misji nie z tego świata i niestety, jak na razie jest ich dosłownie dwie. Dobrze chociaż, że one obudowane zostały w miarę ciekawą, mocno angażującą historią.

Świat gry Skull and Bones

Świat Skull and Bones

Skull and Bones olśniewa światem… Tak, to akurat twórcom wyszło. Świat gry wygląda naprawdę pięknie. Mamy tu masę niewielkich wyspek, mamy wrakowiska, wielkie forty kompanii handlowych i otwarte wody, na których powoli sunie cała masa statków. Niektóre z nich walczą pomiędzy sobą, niektóre wzywają pomocy (kolejne misje poboczne), a jeszcze inne podążają wyznaczonymi szlakami handlowymi przewożąc dobra… na których dobrze byłoby położyć nasze chciwe łapska.

Pogoda w grze Skull and Bones

Dodajcie do tego jeszcze cykl dnia i nocy oraz zmieniające się warunki pogodowe, które dodatkowo na morzu potrafią zaskoczyć niesamowicie wyglądającym przejściem z pięknego słońca w ciemne, złowrogo wyglądające niebo zwiastujące silny sztorm. A mówiłem już o piorunach bijących w wodę, wielkich falach potrafiących zniszczyć nasz statek, mgłach, które dałoby się kroić siekierą albo o fluorestencyjnych glonach, które rozpalają niebieskim światłem kadłuby przepływających przez nie okrętów? Nie? No teraz mówię.

Gameplay Skull and Bones

To wszystko sprawia, że żeglowanie po świecie Skull and Bones potrafi oczarować. A gdy przełączymy sobie na widok zza steru momentami potrafi wręcz zapierać dech w piersiach. Te wszystkie okręty, te wysepki i wrakowiska. Twórcy pomyśleli tu nawet o takich smaczkach jak przepływające delfiny, wyskakujące z wody wieloryby czy ptaki, które siadając na kole sterowym próbują odpocząć przed dalszą podróżą.

Jak się gra w Skull and Bones?

Wychodzi jednak na to, że cała para w Skull and Bones poszła w gwizdek, czyli oprawę audiowizualną. No może nie cała, bo i tu znajdziemy niezłe „kwiaty”, w postaci straszących wyglądem modeli postaci. Zasadniczym problemem tej gry jej zawartość. Niby jest tego sporo, na pewno więcej niż to co na start oferowało nam Sea of Thieves, ale pod względem jakości i różnorodności za różowo to to nie jest.

Skull and Bones gra

Zacznijmy może od tego, że trzon rozgrywki opiera się, a jakże, o bitwy morskie. Trudno, żeby było inaczej – w końcu jesteśmy chciwymi skurczybykami otoczonymi przez innych, jeszcze bardziej chciwych skurczybyków. I sama mechanika starć jest nawet w porządku – manewrowanie i strzelanie z dział, moździerzy, rakietnic, balist czy torped daje sporo frajdy, szczególnie przy tych większych, znacznie lepiej uzbrojonych okrętach. Niestety, twórcy uznali, że bitwa morska kończy się na wymianie „ołowianych uprzejmości” i nie da się tutaj chwycić za pistolet i szable i wkroczyć na pokład wrogiego statku. Abordaż, tak fajny w Assassin’s Creed IV: Black Flag, w Skull and Bones zredukowany został na finishera w postaci kończącej stercie animacji.

rozgrywka Skull and Bones

Co gorsze, nie da się też zejść na ląd by wspólnie z załogą plądrować faktorie. Jeśli decydujemy się na taki akt wandalizmu to zostajemy za sterami, a cała nasza aktywność sprowadza się do obserwowania powoli zapełniającego się paska postępu i odbierania na raty zagrabionych dóbr. Żeby nie było za prosto czasem trzeba jeszcze powalczyć z chroniącymi daną lokacje wieżyczkami czy okrętami, które przybywają na pomoc biednym grabionym mieszkańcom bijącym głośno na alarm i wysyłającym w niebo czerwone racje. Co ciekawe, wystarczy ukraść ostatni, kończący cały proces plądrowania łup… i już nikt na nas nie patrzy, a mieszkańcy ochoczo zabierają się za odbudowę zupełnie tracąc zainteresowanie piratami stojącymi w ich porcie.

Skull and Bones

I takich uproszczeń mocno psujących klimat jest w Skull and Bones całe mrowie. Dajmy na to zasoby – żeby zbudować cokolwiek w grze trzeba dysponować materiałami. Można je zdobyć łupiąc okręty, ale czasem dużo efektywniejszą metodą jest po prostu pozbieranie ich na mapie gry. Potrzebujemy sztabek kobaltu? Poszukajmy rudy, a potem zlećmy jej przetworzenie. Nie da się ruszyć z budową nowego okrętu bez desek akacjowych i porządnego sizalu? Poszukajmy rosnących na brzegach wysepek drzew i roślin.

Skull and Bones przetwarzanie materiałów

Myślicie pewnie teraz – „o, proszę, są nawet elementy survivalu”. Nie, nic z tych rzeczy. W Skull and Bones nie zejdziecie na brzeg po to, żeby sobie pomachać kilofem czy poruszać piłą. Wszystko odbywa się tu poprzez mini-gierki. Chcecie urżnąć trochę sizalu? Pojawia się mała ikonka snopka i lecący w dół znacznik sierpa. Jeśli traficie z naciśnięciem przycisku w wyznaczone pole do ładowni trafia kilka jednostek sizalu. Jak nie traficie – cóż, nie macie. I tak kilka razy. Podobnie wygląda zdobywanie pozostałych zasobów – zmienia się tylko mała, symbolizująca cały ten proces animacja. Ba, nawet penetrowanie wraków w poszukiwaniu pozostawionego nań łupu zostało sprowadzone tutaj do mini-gierki z łamaniem kłódek. Słabo, naprawdę słabo.

Skull and Bones handel

Jedyna aktywność spośród tych związanych ze zdobywaniem zasobów (są też takie zlecenia), która wymaga od nas nieco większego zaangażowania to właściwie polowania na zwierzęta. Wówczas chwytamy w rękę włócznie rybacką i faktycznie udajemy się na łowy… zmieniając wcześniej łódkę w jednym z naszych posterunków na tę najsłabszą, pozbawioną jakiegokolwiek uzbrojenia. Chyba nie ma co się nawet zastanawiać czemu nie dało się tego zrobić tak jak w Assassin’s Creed IV: Black Flag – po prostu korzystając z okrętowej szalupy.

Skull and Bones zlecenia

Skull and Bones ma też spory problem ze zleceniami – niby jest ich dużo, na mapie widać sporo znaczników, ale gdy spędzimy w grze kilka godzin, to zaczniemy dostrzegać ich sporą powtarzalność. I nie mówię tu o stale odświeżających się tych samych kontraktach (mają one nawet własny znacznik). Poza zleceniami głównego wątku, które mniej-więcej starają się czymś nas zaskoczyć, misje poboczne to w zasadzie zawsze to samo – popłyń gdzieś, zdobądź jakiś towar i wróć z nim, a potem jeszcze splądruj wiochę czy rozwal wieże. Szybko przestajemy zwracać uwagę po co to i dla kogo – liczy się tylko kasa i punkty niesławy, które dostaniemy za wykonanie zadania.

Skull and Bones śledztwa

Pewnym urozmaiceniem miały tu być śledztwa, gdzie od zasłyszanej plotki czy znalezionych zapisków powoli, po nitce docieramy do kłębka, czytaj zakopanego skarbu. Ale nawet i to potężnie spłycono, bo raz, że szukanie poszlak to najczęściej poruszanie się od jednego posterunku do drugiego, a dwa – że do znalezienia zakopanego skarbu nie trzeba wcale posiłkować się posiadaną mapę, bo dużo łatwiej po prostu przebiec przez lokację i namierzyć skarb po charakterystycznym rozbłysku. A skoro już o bieganiu mowa – posterunki to jedyne miejsca, gdzie da się to zrobić. Niestety nie oferują nam one zbyt wiele. Nie liczcie tu na żadne dodatkowe aktywności. Owszem, możemy sobie tu pohandlować, skorzystać ze skrytki przenosząc co cenniejsze towary do naszego magazynu, przyjąć dostępne zlecenia czy nawet pogotować, ale wierzcie mi – im dalej zajdziecie w grze, tym rzadziej będziecie się zapuszczać w głąb takich lokacji.

Skull and Bones handlarz

Co prawda na późniejszym etapie gry dojdą tu jeszcze misje Kręgu, potężnej organizacji produkcyjno-przemytniczej, ale one powtarzają pewien schemat – zdobądź materiały do produkcji kontrabandy, stwórz ją, a potem przewieź pod wskazany adres. Gdy jednak podejmiemy się takich zleceń, do czasu ich wykonania możemy zapomnieć o opcji szybkiej podróży, a to oznacza żmudne pokonywanie najczęściej wielu kilometrów pod żaglami… pod silnym ostrzałem konkurencji. Bo niestety te misje działają na morskich zbirów jak lep na muchy.

Skull and Bones misje kręgu

Wówczas nawet sprawiające dotąd frajdę bitwy morskie dość szybko mogą nam się znudzić. Jest ich po prostu zbyt dużo, a na domiar złego, czasem mogą skończyć się zatopieniem naszego okrętu, jeśli na przykład nieopatrznie podczas takich starć zbliżymy się do pływających po tych wodach wyjątkowo mocnych kapitanów Korsarzy. Co prawda twórcy przewidzieli taką możliwość, dając nam do wyboru opcje szybkiego powrotu na morze kosztem utraty części paska zdrowia, bądź też odrodzenia się w najbliższym posterunku, ale pozostawiony przez nas ładunek w nieskończoność czekać na nas nie będzie. Utrata cennej zwartości ładowni boli podwójnie.

Okręt w grze Skull and Bones

Statek Skull and Bones

Co ciekawe, na starcie Skull and Bones oferuje nam 10 różnych okrętów, które oczywiście będziemy zdobywać w miarę postępów w grze i wykupywanych schematów. Później mają dojść jeszcze kolejne, ale na razie to co jest powinno nam wystarczyć. Każdy statek możemy bowiem dowolnie spersonalizować. I nie mam tu na myśli jedynie jego wyglądu. Poza takimi błahostkami jak żagle, zdobienia czy galion (tak, można tu też wybrać swojego pokładowego zwierzaczka) mamy wpływ na wyposażenie okrętowe, czyli różnego typu elementy, które dają nam pasywne bonusy, a także to jak opancerzony i jak uzbrojony będzie nas statek.

Okręt Skull and Bones

Jak już wcześniej wspominałem rodzajów broni jest tu całkiem sporo – od różnego rodzaju armat, poprzez balisty i moździerze, aż po ognie greckie, czyli coś w rodzaju miotaczy płomieni. Co ciekawe jednak twórcy dorzucili do tego podział okrętów na określone typy. Mamy tu więc silnie opancerzone „tanki”, skupiające się na zadawaniu obrażeń niszczyciele i jednostki wsparcia, które po zamontowaniu nań uzbrojenia naprawczego, mogą strzelać kulami uzdrawiającymi. I tak, wiem jak to brzmi. No ale tego najpewniej wymagały założenia wspólnej kooperacyjnej rozgrywki, bo w naszym oddziale mamy dwa dodatkowe miejsca na dwóch innych graczy. Spore możliwości personalizacji oznaczają, że prędzej czy później pojawią się w sieci najbardziej efektywne konfiguracje (buildy) do każdego typu jednostek.

Skull and Bones typy statków

A skoro nasz bohater jest niemalże przyspawany do steru nie sposób nie powiedzieć tu jeszcze czegoś o żeglowaniu. Jak już wcześniej wspominałem w Skull and Bones można gotować różne potrawy. Po co? Ano po to, że dają one różne pasywne bonusy. Czas trwania takich buffów i ich możliwości zależy od stopnia skomplikowania danej potrawy. Czemu to tak ważne? Bo nie raz ten zdawałoby się bzdurnych element gry wyciągnął mnie z opresji np. zwiększając prędkość żeglugi, zmniejszając zużycie wytrzymałości załogi (które potrzebne jest do utrzymania najwyższej prędkości statku i brasowania żagli) czy wpływając na skuteczność wykorzystywanych pakietów remontowych (czytaj apteczek dla naszego okrętu). Innymi słowy, wszystko ma tu jakieś swoje znaczenie.

Kooperacja w Skull and Bones

Kooperacja Skull and Bones

Choć w Skull and Bones można grać samotnie, największą możliwą frajdę zapewni wyłącznie rozgrywka w kooperacji, najlepiej z dwoma innymi graczami. Dużo łatwiej ogarnia się wówczas większe flotylle przeciwników, szybciej plądruje się osady, a i misje łowców nagród, czyli polowania na konkretnych kapitanów nie stanowią już takiego problemu. Są tu też specjalne kooperacyjne wyzwania obliczone właśnie na grupki graczy, a także wydarzenia PvP, w których po dołączeniu można atakować innych graczy. Niestety takich aktywności jak na razie za wiele nie ma.

Koop Skull and Bones

Na domiar złego, twórcy zbyt mocno naciskają nas w późniejszych etapach rozgrywki, dorzucając opcje tworzenia własnego imperium poprzez wrogie przejęcia manufaktur, które niejako stają się wówczas naszym pasywnym źródłem dochodu specjalnej waluty. Nie dość jednak, że trzeba o nie walczyć z innymi graczami (co samo w sobie nie jest złym pomysłem), to jeszcze konieczne jest częste ich odwiedzanie, zasilanie kasą i odbieranie zarobionej waluty, którą na  samodzielnie odstawić do kryjówki. A wiecie co czyha na nas po drodze, tak? To dodajcie do tego jeszcze innych graczy, bo to oni mogą pozbawić Was zarobionego utargu.

Tryb współpracy Skull and Bones

Czy warto kupić grę Skull and Bones?

Wszystko razem daje w tym przypadku obraz gry nie do końca kompletnej, ze średnio trafionymi pomysłami. Może taki już urok gier-usług, bo przecież całkiem niedawno podobną sytuację widzieliśmy w Suicide Squad: Kill The Justice League. Kto wie jednak, może i Skull and Bones z czasem dostąpi odkupienia, podobnie jak to miało miejsce w przypadku Sea of Thieves, które dziś jest zupełnie inną grą niż zaraz po premierze.

Czy warto kupić Skull and Bones

Na tę chwilę Skull and Bones to gra baaardzo średnia, właściwie tylko dla największych pirackich maniaków, którzy są w stanie przymknąć oko na masę uproszeń, ograniczeń, błędów i niedoróbek, a dodatkowo szastają kasą, bo gra została wyceniona sporo za wysoko jak na to co oferuje. No i oczywiście dochodzą tu jeszcze typowe dla gier sieciowych problemy z serwerami, które potrafią czasem trochę krwi napsuć – a to nie wyświetlając miejsca oddania zlecenia, a to wyrzucając nas z gry. Czy Ubisoftowi starczy sił by naprawić Skull and Bones? Ciężko powiedzieć. Z jednej strony szkoda by było tak fajnego pomysłu, z drugiej jednak – patrząc na ogrom spłyconej rozgrywki sam nie wiem czy to w ogóle jest jeszcze możliwe.

Zalety gry Skull and Bones

  • żeglowanie potrafi sprawić frajdę
  • satysfakcjonujące bitwy morskie, szczególnie później, przy mocniejszych okrętach
  • ciekawie pomyślany system szlaków handlowych i ekonomii
  • rozbudowane możliwości spersonalizowania własnych okrętów
  • przyjemna zabawa w kooperacji, szczególnie w przygotowanych pod to wyzwaniach
  • kilka ciekawych, powtarzających się wydarzeń w świecie gry
  • naprawdę niezła oprawa audiowizualna

Wady gry Skull and Bones

  • nijaka i mało intrygująca fabuła
  • postacie niezależne, których los zupełnie nas nie obchodzi
  • zbyt mało zróżnicowana rozgrywka
  • mini-gierki zamiast faktycznego zdobywania zasobów
  • schodzenie na ląd tylko w ściśle określonych miejscach, które dodatkowe nie pozwalają na zbyt wiele
  • brak całej masy aktywności, które widzieliśmy już w Assassin’s Creed IV: Black Flag
  • mało różnorodne elementy PvP, które dodatkowo na późniejszym etapie gry potrafią mocno frustrować
  • spora liczba błędów i problemów z serwerami

Nasza ocena gry Skull and Bones: 6/10

Darmowa wersja demonstracyjna gry Skull and Bones

Komenatarze

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Komentarze są dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników.
Logowanie lub darmowa rejestracja.

Zobacz też…

Popularne